Pułapki light
Na rynku rozgrywa się cicha wojna. Jest bezkrwawa, ale każdy może być jej śmiertelną ofiarą. To wojna między nami – zwykłymi ludźmi wierzącymi słowu pisanemu – a koncernami przemysłowymi, które wiedzą, co wydrukować na etykietach.
Zachowanie linii należy do obowiązków współczesnego człowieka. Wymaga jednak wysiłku i wyrzeczeń. Wynaleziono więc sposób, by zadowolić leniwych i dać im poczucie, że dbają o zdrowie. Ten szatański wynalazek to produkty „light” (z angielskiego „lekkie”). Powinny mieć znacznie mniej kalorii niż ich tradycyjne odpowiedniki. Otrzymuje się je przez obniżenie zawartości tłuszczu lub użycie niskotłuszczowych surowców oraz zastąpienie cukru sztucznymi środkami słodzącymi.
Ludzie dali sobie wmówić, że produkty „light” to żywność dietetyczna, czyli zdrowa. Wcale taka nie jest. Rozgrzesza tylko łakomczuchów: pozwala jeść to, co dotychczas, a nawet więcej. Czyli hulaj dusza, piekła nie ma. Niestety, produkty „light” nie mogą być postawą zdrowego żywienia. Aby dbać o zdrowie, nie wystarczy kierować się nalepką „produkt dietetyczny”. Trzeba mieć własny rozum, nauczyć się wnikliwiej czytać etykiety, myśleć logicznie i wyciągać wnioski. I nie wierzyć hasłom reklamowym.
Zero tłuszczu
Moda na odchudzanie sprawiła, że niejako z rozpędu uważamy każdy tłuszcz za zbędny i szkodliwy, bo dostarcza dużo kalorii. Nie rozpatrujmy jednak jego przydatności wyłącznie w kategoriach energetycznych. Jest potrzebny organizmowi do przeżycia i tak samo ważny dla zdrowia jak wszystkie inne składniki odżywcze. Uczestniczy w procesach życiowych.
Podobnie jak białko stanowi budulec komórek. Jest wykorzystywany m.in. do produkcji żółci, niektórych hormonów, witaminy D.
W skład tłuszczów wchodzą kwasy tłuszczowe. Pewna ich grupa to tak zwane niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT). Nie są wytwarzane przez organizm ludzki i muszą mu być dostarczone w pożywieniu. Występują głównie w olejach roślinnych i rybach.
Jeden z nich – kwas linolenowy – jest potrzebny dla skóry. Wątroba wykorzystuje go do produkcji kwasu arachidonowego, który wraz z białkami buduje błony komórkowe. W razie potrzeby zostaje przekształcony w związki chemiczne wysyłane do doraźnego rozwiązywania problemów z ciśnieniem tętniczym, krzepliwością krwi, skurczami podczas porodu, ruchami robaczkowymi jelit oraz pracą układu immunologicznego.
Umiarkowane stosowanie tłuszczu jest jak najbardziej korzystne dla zdrowia. Choćby dlatego, że wyłącznie w jego obecności organizm może spożytkować witaminy A, D, E i K, rozpuszczalne w tłuszczach. Z tego powodu odtłuszczone mleko jest niepełnowartościowe, a poza tym gorzej trawione i przyswajane. Produkowane z niego niskokaloryczne jogurty i kefiry zawierają w dodatku niezdrowe mleko w proszku, czyli utleniony cholesterol. Chudy ser nie tylko nie dostarcza witamin rozpuszczalnych w tłuszczach, ale powoduje fermentację w jelitach (najzdrowszy jest ser półtłusty).
Ostatnio pojawiły się na rynku „dietetyczne” majonezy i tłuszcze do smarowania pieczywa. Niektóre mają rzeczywiście bardzo niską wartość kaloryczną (270-390 kcal) w porównaniu z normalną margaryną lub masłem (740 kcal). W majonezie niskokalorycznym tłuszcz stanowi tylko 40 proc. masy, ale uzyskano to przez zastąpienie części oleju wodą i chemicznymi zagęszczaczami. Rozsądek podpowiada, że nie dodaje mu to wartości odżywczych.
Warto też wiedzieć, że warzywa powinno się jeść z dodatkiem tłuszczu, bo pomaga on przyswoić wartościowe karotenoidy (likopen i beta-karoten) zapobiegające chorobom serca i nowotworom. Bez tłuszczu te związki nie będą wchłonięte przez organizm.
Tajemnica cholesterolu. Nawet uważany za złoczyńcę cholesterol, pochodna tłuszczu, jest dla organizmu niezbędny. Wchodzi w skład błon komórkowych i innych tkanek. Uczestniczy w produkcji hormonów płciowych, osłonek nerwów i w syntetyzowaniu witaminy D. Poza tym pożywienie nie wpływa bezpośrednio na stężenie cholesterolu we krwi. Wiele osób ma jego poziom we krwi za wysoki, mimo że nie je tłusto. Bo to, jak radzimy sobie z przekształcaniem i wykorzystywaniem cholesterolu z pokarmów, zależy głównie od trybu życia – czy się ruszamy, unikamy stresów i używek. Zatem produkty „nie zawierające cholesterolu” nie gwarantują, że organizm go sobie nie odłoży.
Słodycz bez cukru
Wiadomo od lat, że biały cukier nie odżywia, tylko tuczy i sprzyja rozwojowi cukrzycy. Niestety, niektórzy nie potrafią się przyzwyczaić do gorzkiej herbaty czy kawy. Unikając cukru, używają w zamian słodzików. Ale one też są szkodliwe!
To substancje chemiczne, 200-400 razy słodsze od cukru, mogą więc być stosowane w bardzo małych ilościach, nie podnosząc kaloryczności pożywienia. Należą do nich acesulfam K (E 950), neohesperydyna DC (E 959), taumatyna (E 957), a także sacharyna (E 954), która została wycofana jako rakotwórcza, podobnie jak cyklamat (E 952). Obecnie najpopularniejszym słodzikiem jest aspartam (E 951), znany też pod nazwą Nutrasweet. Z pozoru jest niewinny, bezpieczny, jednak substancje wchodzące w jego skład – kwas asparaginowy, fenyloalanina i alkohol metylowy – niewinne nie są.
W mózgu osób, które zbyt często spożywają aspartam, zwłaszcza razem z węglowodanami, wzrasta nadmiernie poziom fenyloalaniny. W dodatku może ona być kumulowana, co jest szczególnie niebezpieczne dla płodu. Aspartamu nie powinny więc używać kobiety w ciąży. Zbytnie jej stężenie może prowadzić do zaburzeń emocjonalnych, m.in. depresji i schizofrenii.
Wprowadzony do krwi kwas asparaginowy wyzwala dużą ilość wolnych rodników, które uszkadzają komórki nerwowe. Nadmierne spożywanie asparaginianu (podobnie jak glutaminianu sodu) prowadzi do chorób neurologicznych, wywołuje bóle brzucha i głowy, migreny, nudności, zmęczenie, problemy ze snem, napady niepokoju, depresję, ataki astmy.
Największe ryzyko wiąże się z działaniem asparaginianu (i glutaminianu) na noworodki, dzieci, kobiety ciężarne i osoby starsze. Może pogorszyć stan osób cierpiących na choroby przewlekłe, w tym psychiczne i neurologiczne (guzy, uszkodzenia mózgu, stwardnienie rozsiane, choroby Alzheimera i Parkinsona, demencję). U chorych na cukrzycę może spowodować intensyfikację hipoglikemii, drgawki i inne powikłania.
Metanol to trucizna powodująca bóle i zawroty głowy, nudności, osłabienie, dreszcze, drętwienie i kłujące bóle rąk i nóg, zaburzenia zachowania, a także problemy ze słyszeniem i widzeniem (nawet ślepotę). W organizmie metanol rozkłada się na kwas mrówkowy i rakotwórczy formaldehyd. Uwaga: litr napoju słodzonego aspartamem zawiera ok. 56 mg metanolu. A dopuszczalna ilość to 7,8 mg na dzień.
Lekarze i naukowcy stwierdzili, że stałe spożywanie aspartamu przyczynia się do utraty pamięci i słuchu, drętwienia rąk i nóg, skurczów mięśni, przybierania na wadze, wysypki, drażliwości, częstoskurczu serca, bezsenności, utraty smaku, utraty słuchu, szumu w uszach, trudności z oddychaniem, ataków niepokoju, niewyraźnej mowy, bólu stawów, a także napadów epilepsji, zaburzeń hormonalnych oraz w funkcjonowaniu układu krążenia i wydzielaniu insuliny.
„Dietetyczny” aspartam. Wyraźne zastrzeżenie, by żywności zawierającej aspartam nie jadły kobiety w ciąży, to najlepszy dowód, że nie jest bezpieczny. Ale ponieważ aspartam rzadko wywołuje ostre reakcje, nie wiążemy swoich dolegliwości z jedzeniem produktów nim dosładzanych. A jemy je stale, bo aspartamu wszędzie pełno: w napojach gazowanych, gumach do żucia bez cukru, płatkach śniadaniowych, miętowych pastylkach odświeżających oddech, napojach kakaowych i kawowych, deserach mlecznych, przetworach owocowych, w tym dżemach niskocukrowych, galaretkach bez cukru, kisielach i budyniach, koktajlach, jogurtach, wyrobach cukierniczych (czekoladkach, cukierkach i drobnych ciastkach), pastach do zębów, a także farmaceutykach typu multiwitaminy. Wszystkie te pokarmy i napoje tylko z powodu dodatku aspartamu nazywają się „dietetycznymi”.
Dodatkowe materiały, zdjęcia i komentarze forumowiczów do artykułu znajdziesz na forum klikając TUTAJ
tekst: Katarzyna Szroeder-Dowjat
źródło: miesięcznik „Zdrowie”