Przede wszystkim musimy wyróżnić dwa rodzaje K.O. Pierwszy z nich, czyli po prostu Knockout polega na zadaniu przeciwnikowi takiego ciosu, po którym nie będzie się on w stanie podnieść i kontynuować walki przez co najmniej 10 sekund. Techniczna zaś jego wersja, czyli T.K.O. (Technical Knockout) to nic innego jak wyeliminowanie boksera z dalszej walki przez decyzję sędziego (w obronie zdrowia lub życia zawodnika). Aby uzyskać pełne zrozumienie tematu należałoby jeszcze zdefiniować pojęcie Knockdownu. Otóż jest to sytuacja, w której jeden z zawodników upada na deski po ciosie drugiego zawodnika.
Kiedy następuję Knockout?
Nokaut następuje najczęściej kiedy silne trafienie w odpowiedni punkt powoduje drgania przenoszone na zanurzone w płynie kryształy wapnia (są to kryształki CaCO3 nazywane także kamyczkami błędnikowymi), które jest przyczyną zaburzeń mających miejsce w błędniku błoniastym oraz uchu wewnętrznym układu równowagi co prowadzi do zaburzenia tego układu (zaburzenie równowagi, „ruchy pijanego”, czy też sam upadek na deski).
Na „zwalające z nóg uderzenie” wpływ ma nie tylko siła, jak mogłoby się wydawać laikowi, chociaż oczywiście nie neguję, że odgrywa ona istotną rolę. Także sama szybkość uderzenia nie zawsze okazuje się decydująca gdyż ważniejsze jest wyczucie czasu i „robienie tego co należy, kiedy należy”, czyli po prostu odpowiedni timing.
Myślę, że najważniejszym jednak czynnikiem decydującym o Knokoucie jest precyzja. To uderzenie otrzymane bowiem „w punkt” decyduje o tym czy po ciosie utrzymamy się na nogach czy upadniemy na deski ringu. Takim „punktem” jest przede wszystkim czubek brody, który czysto trafiony najczęściej jest przyczyną K.O. nawet przy stosunkowo nie bardzo mocnym uderzeniu. Z kolei mocniejsze uderzenie w bok szczęki, „na wątrobę” czy nawet na splot słoneczny także może powodować niezdolność do podjęcia walki.
Jak chronić się przed K.O.?
Jak możliwe jest, że są bokserzy wytrzymujący kilkunasto nawet rundowe batalie (przyjmując w tym czasie dziesiątki a nawet setki bliskich nakautującemu ciosów) oraz tacy, dla których wynik walki rozstrzyga się już w kilku pierwszych rundach? Poruszamy tutaj znany nam wszystkim mechanizm „twardej szczęki” mówiący, że są zawodnicy, którzy potrafią przyjąć uderzenia, (które innych by powaliły na deski) dalej stojąc na nogach. O ile „odporność” naszej szczęki jest darem genetyki i nie możemy z nią nic zrobić, to jednak można skorzystać z kilku rad, które mogą skutecznie uchronić nas od niejednego K.O. Jak zatem przeciwdziałać nokautowi?
Nie będę się rozwodził nad rzeczami oczywistymi- nie od dzisiaj wiadome jest, że zawodnicy walczący defensywnie, lub chociaż nie wdający się w wojny ringowe i częste wymiany ciosów rzadziej kończą na deskach. Znanym i oczywistym jest także fakt, że szczelna osłaniająca szczękę garda jest najważniejszą ochroną. Co jeszcze możemy zrobić, aby zwiększyć nasze szanse na przetrwanie? Myślę, że diabeł tkwi w szczegółach. Zwróćmy uwagę chociażby na temat ochraniacza na szczękę. Wielu z nas jest nieprzyzwyczajonych do używania go częściej niż tylko na sparingach uczymy się przez to oddychać ustami, często tym samym rozchylając usta czyniąc naszą szczękę łatwiejszym celem (a ponadto narażając ją na dużo większe ryzyko wybicia czy nawet złamania!). Ochraniacz (cały czas piszę oczywiście o tym na górne zęby ponieważ rola podwójnego ochraniacza była na forum poruszana już dziesiątki razy) powinien być przez nas niejako „przygryzany” przez dolne zęby (zwróćcie uwagę, że piszę przygryzany, a nie przegryzany ). Powinniśmy ćwiczyć to także podczas treningu na worku i utrwalać to jako nawyk. Może to znacznie zwiększyć nasze szanse.
Bardzo ciekawa jest też teoria na temat roli karku przy ochronie przed K.O. Według niej mięśnie karku odgrywają rolę jakby amortyzatora, który sprawia, że przy uderzeniu głowa nie odgina się tak bardzo do tyłu, jak ma to miejsce w przypadku słabego karku. Jako przykład podany został Evander Holyfield, który wytrzymywał walki z dużo cięższymi od siebie zawodnikami
Przypatrzmy się zdjęciu na dole:
Widzimy na nim Evandera. Lecz to co najbardziej chyba rzuca się w oczy, to ogromne, wręcz kulturystyczne górne mięśnie czworoboczne grzbietu (tzw. „kaptury”) oraz obrośnięty mięśniami, sprawiający wrażenie okazu siły kark.
Warto zastanowić się zatem nad włączeniem ćwiczeń karku do swego treningu- jedno ćwiczenie w 2-3 seriach co 2 dzień powinno skutecznie wzmocnić nasz kark, a co za tym idzie zwiększyć nasze szansę na przetrwanie w ringu. Poniżej przedstawiam niektóre ćwiczenia, które mogą pomóc w zwiększeniu siły oraz wytrzymałości karku (jest to także bardzo przydatne do muay thai ze względu na klincz):
1.) Mostki : Ugięte w kolanach nogi dotykają ziemi, na głowie (możemy pod nią dla komfortu ćwiczeń podłożyć np. ręcznik) próbujemy unieść nasze ciało zwiększając naprężenie mięśni karku. Możemy dodać ciężar (tak jak na zdjęciu trzymany na klatce piersiowej) dla zwiększenia trudności ćwiczenia. Wykonujemy 2-3 serie od kilku do kilkunastu powtórzeń.
2.) Odwrotne mostki: Tym razem opieramy się na głowie „przodem”. Ręce zaplecione trzymamy za plecami Znowu staramy się wykonać 2-3 serie od kilku do kilkunastu powtórzeń (liczbę powtórzeń oraz serii możemy zwiększyć wraz z wzrostem poziomu wytrenowania.
3.) Użycie przyrządu do ćwiczenia mięśni karku : na łańcuch w takim prostym urządzeniu zakładamy krążek i analogicznie wykonujemy kilka do kilkunastu powtórzeń. Można się postarać i zrobić samemu taki przyrząd (mając znajomą osobę z maszyną do szycia, kawałek taśmy z pasmanterii oraz łańcuch).
Pamiętajmy, że przed ćwiczeniem karku powinniśmy go solidnie rozgrzać. Zaczynając od powolnych przechodzimy stopniowo do szybszych ruchów głową w różnych kierunkach. Powinniśmy czuć, że mięśnie są gotowe do pracy. Po treningu tej partii mięśni warto także pamiętać o strechingu.
Pierwsza pomoc
Oczywiście nikt z nas nie chce być znokautowany co jednak robić, kiedy już do tego dojdzie? Co mówią przepisy na ten temat? Kiedy zawodnik zostanie pozbawiony przytomności na dłużej niż 10 sekund konieczna jest natychmiastowa interwencja lekarza. Zawodnik taki nie powinien walczyć ani uczestniczyć w sparingach przez kolejny miesiąc. Wskazane byłoby także ponowienie badań w tym badania głowy EEG. Jeżeli zawodnik zostanie znokautowany 2 razy w przeciągu 3 miesięcy nie może walczyć ani uczestniczyć w sparingach przez kolejne 3 miesiące. Natomiast w przypadku „zaliczenia” 3 nokautów w okresie roku zawodnik nie zostanie dopuszczony do walk ani sparingów przez okres 12 miesięcy.
Jak widać Knockout nie jest niczym przyjemnym ani dla naszej psychiki, ani (kto przeżył ten wie) dla naszego samopoczucia, daltego najkorzystniejszym pomysłem jest zrobienie wszystkiego, co może mieć jakikolwiek wpływ na uchronienie nas przed nim. Szczelna garda, nie otwieranie ust podczas walki, wzmocnienie mięśni karku- to wszystko może w przyszłości zaowocować oszczędzeniem nam niemiłych konsekwencji związanych z przebytym K.O.
1. Kopaliński Władysław, Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych
2. Longstaff Alan: Neurobiologia – krótkie wykłady . Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 2006
3. Enmait Ross, The chin, the beard, the Knockout [http://www.rossboxing.com/thegym/thegym15.htm] ,2003
4. Enmait Ross, Train with your mouthpiece [http://www.rosstraining.com/articles/mouthpiece.html] ,2004
5. [http://www.sfd.pl/knockouty_a_zdrowie-t190480.html]
6. [http://www.muaythai.pl/index.php?pzmt=zawody_przepisy_sportowe]
Dodatkowe materiały, zdjęcia i komentarze forumowiczów do artykułu znajdziesz na forum klikając TUTAJ
Autor: Kamiru (sfd)
Mostek na karku jest niezdrowy na kregoslup