Gdybyśmy zatrzymali się na chwilę przy obowiązujących zaleceń żywieniowych, to dojść łatwo do wniosku, że dietetyka sportowa opiera się przede wszystkim na węglowodanach. Mimo to, obserwując trendy na forach sportowych i blogach poświęconych przede wszystkim kształtowaniu sylwetki, a także patrząc na praktyki wielu zawodników, można wyraźnie zaobserwować, że tak promowane w świecie nauki „węgle” są w wyraźnej defensywie. Można powiedzieć, że dziś opieranie diety na produktach w nie zasobnych jest…. niemodne!
Ale w tym wszystkim nie tylko o modę chodzi. Bardzo wiele osób skarży się na problem „podlewania po węglach”. Zjawisko polega na tym, że już niewielkie zwiększenie ilości sacharydów w diecie powoduje przyrost masy ciała i pogorszenie estetyki sylwetki. Pytanie zatem brzmi: jak sobie poradzić w takich sytuacjach?
Geneza antywęglowodanowych trendów
Jeśli jeszcze dwie czy trzy dekady temu niemal wszyscy głęboko wierzyli, iż problem nadwagi i otyłości wynika z nadmiaru tłuszczu w jedzeniu, to dziś już chyba nikt nie ma wątpliwości, że również od węglowodanów można przytyć. Co więcej, przyrost masy ciała w przypadku nadmiernej podaży sacharydów przychodzi niezmiernie łatwo i jest zaskakująco „wciągający”. Związane jest to m.in. z tym, iż jeśli przez jakiś czas zaczniemy sobie folgować w doborze jakościowym i ilościowym produktów zasobnych w węglowodany, to może się okazać, że szybko stracimy kontrolę obserwując sobie zjawisko w przebiegu którego „apetyt rośnie w miarę jedzenia”. Proces ten byłby wdzięcznym tematem do prowadzenia obserwacji, gdyby nie fakt, że jego konsekwencje bywają opłakane. W pewnym momencie dochodzi bowiem do szybkiego przyrostu tkanki tłuszczowej i fizycznego problemu z odzyskaniem kontroli nad jakością i ilością spożywanej żywności.
Czytaj więcej na PoTreningu.pl