Trenuję już całe 3 miesiące – czas się pokazać na facebooku!

W sieci utarł się dziwny trend – osoby, które dotąd nie miały nic wspólnego z aktywnością fizyczną nagle zmieniają kurs o 180 stopni, stają się nad wyraz pro-sportowe. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie nagły zalew facebooka, youtube czy serwisów ze zdjęciami dziesiątkami obrazów „formy”. Ok, to wspaniale, że jesteś aktywny/aktywna, że teraz odżywiasz się zdrowo, że rzucasz papierosy, zaczynasz biegać, spacerować czy walczyć z ciężarami… Ale … czy chcesz wzbudzać politowanie u osób, które zajmują się tym od kilkunastu lat i nie afiszują się swoją aktywnością na każdej stronie w sieci?

Zaczynasz biegać, świetnie, ale … wcale nie potrzebujesz do tego:

  • wyspecjalizowanych butów z wieloma systemami dla różnych rodzajów podłoża,
  • najdroższych i najlepszych wielowarstwowych strojów termoaktywnych,
  • wodoodpornego odbiornika GPS wraz z monitorem pracy serca,
  • specjalistycznych żeli węglowodanowych i napojów izotonicznych dla biegaczy,
  • dziesiątek odżywek i suplementów do stosowania przed, w trakcie i po treningu,
  • dedykowanych dla biegaczy specjalistycznych elementów odzieży uciskowej,

Na początku starczą zwykłe, proste, tanie buty (np. Asics; nawet za 150-200 zł; najmniej wybredne osoby zadowolą buty do biegania np. z Lidla), zwykły dres, tańsza koszulka termoaktywna (20-40 zł) oraz woda mineralna. Tak naprawdę gadżety oraz mega-specjalistyczne „wynalazki” przydadzą się garstce sportowców wyczynowych.

Ćwiczysz na siłowni? Bardzo dobrze, ale czy to już czas na pokazywanie swoich pękatych mięśni całemu światu? Ostatnio widziałem na facebooku zdjęcia formy pewnego neofity-sportowca. Cóż, było na co popatrzeć: pokaźne wałki na biodrach („boczki”), spory brzuch widoczny w lustrze – ogólnie sylwetka osoby bazującej głównie na jedzeniu fast food i pijącej napoje słodzone, która trochę za krótko ćwiczyła i nie słyszała jeszcze o diecie redukcyjnej. Zdecydowanie za wcześnie na „debiut” na portalu społecznościowym. Wspomniane zdjęcia z ironicznym uśmiechem pokazał mi znajomy tego młodzieńca. Dodał jeszcze, że osobnik ten od czasu znalezienia nowego hobby bombarduje facebooka codziennymi aktualizacjami z obrazami motywującymi do treningu (w wolnym i ironicznym przekładzie: „ciężki trening albo idź do domu”, „krew, pot i łzy”, „no pain, no gain”, „prawdziwy animal”, „ćwicz jak sam szatan, by w lustrze zobaczyć niebo” itd.).  Równie często na facebooku można zobaczyć mężczyzn z kilkunastoletnim stażem w treningu – ale … ogromnie otłuszczonych („miłośnicy gainerów”, „ludziki Michelin”). Dodatkowo ich twarze bez wątpienia wskazują na stosowanie nadmiernej ilości aromatyzujących sterydów anaboliczno-androgennych („twarz typu słońce” – widoczna retencja wody). Właściwie podobni „kulturyści” w ubraniu wyglądają na chorobliwie otyłych. Wrzucają oni zdjęcia „letniej formy” – a ich brzuch prosi się o pytanie: „kiedy spodziewasz się rozwiązania?”. Ok, świetnie, trenujesz, ale … zanim wrzucisz cokolwiek do sieci – dobrze przemyśl, czy Twój poziom tkanki tłuszczowej oscyluje bliżej 8% czy 18%. „Zalane” sylwetki nie mają niestety zbyt wiele wspólnego z kulturystyką. Może już czas na redukcję tkanki tłuszczowej oraz trening aerobowy i interwałowy?

Czytaj dalej na: PoTreningu.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *